czwartek, 3 listopada 2011

UWAGAA.!!!!!

Uwaga zaczęłam pisać drugiego bloga.!! Tego na razie porzucam, ale wrócę. Czytajcie.!!!
http://school-dance-school-life.blogspot.com
POZDRAWIAM SERDECZNIE - KOCHANAA.... :***********

sobota, 3 września 2011

Rozdział 6. - Tak, czy nie...

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Dotknęłam policzków. Były mokre od płaczu. Przejrzałam się w lusterku, które leżało na komodzie. Wyglądałam paskudnie. Szybciutko pomknęłam do łazienki zmazałam rozmazany makijaż, umyłam zęby i ubrałam szlafrok. Wyszłam z łazienki i otwarłam drzwi.
- Hej, sorry, że tak długo nie otwierałam, ale byłam w tragicznym stanie.
- Rozumiem, przyniosłem śniadanie. - powiedział promiennie uśmiechnięty Marcus.
- Dzięki nie jestem głodna, wejdziesz.
- Może jednak zjesz.? - powiedział wchodząc do środka.
- Na prawdę, nie dzięki, nie mam ochoty.
- Spoko, nie nalegam.

Marcus:
Widziałem ten smutek w jej oczach, albo mi się wydawało, albo pojawiły się łzy. Jenn schowała twarz w dłoniach i skuliła się siadając na łóżku. Nie był to zadowalający widok. Ona była potwornie blada, oczy miała podkrążone i w ogóle.

Jennifer:
Tak, rozkleiłam się. I dlaczego, przecież Jus, to tylko przyjaciel. Przystojny przyjaciel. Sam tak przecież powiedział. A może ja, rzeczywiście zaczynam coś do niego czuć.? Jest taki romantyczny, opiekuńczy, zwariowany...Chyba, raczej zaczynam coś do niego czuć. A może nie.? Sama nie wiem...
- Ja pójdę, bo chyba potrzebujesz być sama prawda.?
- Dokładnie wiesz czego mi trzeba. - powiedziałam próbując wymusić uśmiech na mojej twarzy, ale się nie udało. Poszedł...
Wstałam...
Otarłam łzy i poszłam do łazienki, umyłam się, umalowałam ubrałam się w ciuchy Tada!, zamknęłam pokój i wyszłam z hotelu. Snułam się na moście, z którego było widać cudowne morze, ludzi, którzy się uśmiechali i w ogóle. Szłam przed siebie...
Nagle zauważyłam Justina. Nie wiedziałam co mam zrobić... Szłam dalej, ciekawe jak zareaguje. Szedł z Kenny'm
- Mmm niczego sobie, patrz Jus. - powiedział mijając mnie i pokazując palcem na mnie. Jus mnie nie pozna.
- Kenny, co ty sobie wyobrażasz. - stanęli.
- Tak, tak wiem... Szukamy Jenny. - powiedział ociągliwie.
- Ja na prawdę ją kocham, nie chce jej stracić, a dobrze wiesz, że Chris to dupek i to on ją zranił a nie ja. - powiedział. Zszokowała mnie jego wypowiedź. Stanęłam. Odwróciłam się do nich przodem. zdjęłam  okulary.
- Kenny, fanka.! - krzyknął Jus. Podeszłam krok bliżej.
- Jenny.! - krzyknął ucieszony. - Boże, to ty jak ja się za tobą stęskniłem. - wziął mnie na ręce i obkręcił w okół siebie.
- Jus, puść mnie. - powiedziałam roześmiana.
- Chodź, pokażę ci coś. - powiedział.
- Co.?
- Zobaczysz. - pocałował mnie czule w usta. Jednak go kocham... Tak to, to uczucie.
- Czyli ja już jestem nie potrzebny, tak.? - spytał Kenny odwracając wzrok w innym kierunku.
- Dokładnie, tak. - powiedział Jus. - Chodź.! - pociągnął mnie delikatnie za rękę. Za jakieś pół godziny Doszliśmy na piękną plażę. Na środku leżał kocyk w kratkę, a na nim koszyk, kwiaty i lampki na szampan.
- Łoooo, co za niespodzianka.! - powiedziałam ze szczerym uśmiechem.
- Starałem się. Chcę cię najmocniej przeprosić. Opowiadałem Christianowi jaka jesteś fajna i w ogóle, a on wypalił z tym tekstem. Za pewne nie słyszałaś co na to odpowiedziałem..
- Nie słyszałam.
- Wybaczysz mi.? - ujął lekko moją twarz.
- Wybaczam... - powiedziałam półszeptem.
- Uwielbiam cię. - powiedział i pocałował mnie nie pewnie w usta. - Idziemy się przejść.?
- Dobra, ale paparazzi...
- Wiesz, od dziś musisz wiedzieć, że znajduję plaże, na odludziu, wiesz.?
- Dobra, już wiem.
- Chodź, idziemy. - szliśmy bardzo powoli, uśmiechając się i nie tracąc czasu na pogaduchy.
- Jenn.
- Tak.?
- Nic, chciałem tylko zobaczyć jeszcze raz twoją twarz. - uśmiechnął słodko, odwzajemniłam uśmiech. Szliśmy dalej. Czułam jak jego ręka ociera się o moją cały czas. Nie pewnie chwyciłam jego dłoń.
- Kocham cię Jenny.
- Ja ciebie też kocham, wiesz.?
- Myślałem, że mnie nie lubisz.
- No widzisz, a ja nawet więcej niż lubię. - uśmiechnęłam się.
- Wracamy.? - zapytał.
- Mhm. - wróciliśmy. Usiedliśmy na kocu. Jus wręczył mi kwiaty, wyjął ciasto z koszyka, nalał nam szampana do lampek.
- Za miłość. - powiedział unosząc lampkę.
- Za miłość. - napiliśmy się po łyku. Zaczęliśmy się całować. Jus wsunął nie pewnie język do mojej buzi.
- Ekhem.! Co wy tu robicie.? - Bieber się trochę wściekł, że ktoś nam przerwał, ale cóż.
- Teraz już nic, wiesz.? Kenny, przecież ci mówiłem.
- No tak, tylko dzwonił do mnie Scooter, masz jechać w trasę za niedługo.
- Tak dokładnie.?
- Jutro.
- Z głowy sobie wybijcie.! Jestem na wakacjach, chyba należy mi się odpoczynek.!? A w ogóle. Pogodziłem się z dziewczyną i nie mam zamiaru nigdzie jechać pojadę za dwa tygodnie.
- Dobrze, powtórzę, ale ja Scoot będzie zły to ci łeb ukręcę.
- Tylko dwa tygodnie, proszę. - zrobił maślane oczka i trochę zmiękł.
- Nooo...
- Dwa tygodnie. - powtórzył.
- No dobrze, zobaczę co da się zrobić.
- Noo, wiedziałem, że z ciebie równy gość. - poklepał go po plecach, a ten sobie poszedł. Jus bez słowa usiadł na kocu sięgnął za koszyk i wziął gitarę, zaczął śpiewać "One less lonely girl".
- To na czym skończyliśmy.? - spytał kiedy skończył śpiewać.
- Chyba na tym. - pocałowałam go w usta.
- Chyba tak, a raczej na pewno. - uśmiechnął się i skończyliśmy to co zaczęliśmy.

czwartek, 1 września 2011

Rozdział 5 - Wakacje.!!!


- Zaraz lądujemy - powiedział kiedy delikatnie uwolniłam się z jego uścisku.
- Ooo, świetnie. - powiedziałam. Zapięliśmy pasy kiedy została ogłoszona informacja o lądowaniu. Za pięć minut poczułam jak samolot ląduje na ziemi. Wtedy mogliśmy powoli opuścić samolot. Rozprawa trwała o wiele krócej niż poprzednia. Wyszliśmy z lotniska. Ochroniarz Justina wynajął nam samochód na pobyt na wakacjach. Wsiedliśmy do samochodu. Kenny spakował nam walizki, a zaraz po tym usiadł za kierownicą. Nadal nie miałam pojęcia gdzie się znajdujemy. Za jakieś 45 minut dojechaliśmy do hotelu. Weszliśmy do niego. Justin zarezerwował nam pokoje.
- Mam pokój na przeciwko ciebie. - powiedział czytając rozpiskę.
- O.k, a jaki mam numer pokoju.?
- 120. - powiedział.
- Spoko, to ja idę zobaczyc.
- Czekaj.! Zostaw walizki, a później pójdziemy na spacer.
- Dobra, ale jeszcze wezmę prysznic i się przebiorę, ok.?
- Luuz. - powiedział, gestykulując śmiesznie ręką. Poszłam do pokoju, zostawiłam walizki. Poszłam od razu pod prysznic. Puściłam na siebie lodowaty strumień wody. Za jakieś 15 minut wyszłam z pod prysznica. Umalowałam oczy lekko fioletowym, cieniem do powiek, wypudrowałam się i wyszłam z łazienki w ręczniku. Wzięłam sobie szorty, fioletową bokserkę i buty. Poszłam się ubrać. Założyłam sobie ciuchy, do tego rzymianki. Wysuszyłam włosy, później związałam w pytkę. Byłam gotowa. Wyszłam, zamknęłam drzwi. Justina jeszcze nie było. Zapukałam lekko do jego pokoju. Nie otwierał... Stanęłam obok drzwi i przez przypadek usłyszałam rozmowę.
- I co masz laskę i chcesz ją omotać i co dalej, tak jak z innymi.? - zapytał jakiś chłopak kpiącym głosem.
- Ale... - usłyszałam Jusa. Miałam łzy w oczach.
- Nawet mi nie wmawiaj, że masz jakieś plany, ok.? - znowu ten głos. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
- Ale słuchaj, ona... - nie wytrzymałam dalej już nie usłyszałam. Uciekłam przed siebie.

Justin:

- ...Ona jest dla mnie całym światem, przestań tak o mnie mówić, przecież żadnej dziewczyny nie wykorzystałem, co nie.
- No niby, ale zraniłeś i to nie jedną.
- Shut up, durniu.! - krzyknąłem, wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.

Jennifer:
Pobiegłam przed siebie. Weszłam do pokoju Kenny'ego.
- Cześć Kenny. - powiedziałam drżącym głosem pociągając nosem.
- Hej, co się stało.? - przytulił mnie.
- Nic, zupełnie nic...
- Dlaczego płaczesz.?
- Bo tak. - powiedziałam. - Mogę wiedzieć gdzie jesteśmy.?
- Na Hawajach.
- Łooo, no nie źle... - powiedziałam wycierając łzy.- Chociaż to mi poprawiło nastrój. - wstałam.- Nie szukajcie mnie, ok.? - nie dałam odpowiedzieć Kenny'emu wyszłam z pokoju. Zabrałam jeszcze nie rozpakowaną walizkę, wykwaterowałam się i wyszłam z hotelu. Pochodziłam chwilę po mieście. Znalazłam hotel jakieś 20 kilometrów od poprzedniego. Zakwaterowałam się i poszłam do swojego pokoju. Nudziło mi się prze strasznie. Włączyłam telewizję.
- Justin Bieber, wielki piosenkarz. - przełączyłam. - A teraz posłuchajmy najbardziej popularnego hitu "Baby" - przełączyłam. - Czy znany 17 letni piosenkarz Jus.. - wyłączyłam telewizor. Wzięłam laptopa, weszłam na stronkę. "Justin Bieber, Justin Bieber" Na każdej stronce to samo. Wyłączyłam także laptop. Zrobiłam się głodna. Zeszłam na dół, żeby kupić sobie coś do jedzenia. W jadalni było masę osób. Zamówiłam naleśniki z dżemem truskawkowym. Zapłaciłam, weszłam z powrotem do pokoju. Spojrzałam na telefon 27 nieodebranych połączeń. Sprawdziłam. Jus.
Rzuciłam telefonem o ścianę, nie wiem czemu, ale nic mu się nie stało... Położyłam się na łóżku.
Leżałam, leżałam. Nie mogłam zasnąć, a przecież dochodziła już 23:00. Nie wiedziałam kompletnie co mam ze sobą zrobić. A więc leżałam i płakałam. Usłyszałam telefon hotelowy.
- Hej, Jennifer, to ja, Justin, jeżeli nie chcesz ze mną gadać, to nie, ja tylko nie chciałem cię przeprosić, bo chyba usłyszałaś moją rozmowę z Christianem, to dupek nie przejmuj się nim, proszę, zaufaj mi...
- Justin, daj mi spokój, już raz ci zaufałam... - rozłączyłam się i płakałam dalej.
- Proszę.! - krzyknęłam usłyszawszy pukanie do drzwi.
- Hej, jestem Marcus, słyszałem jak płaczesz, bo mieszkam w pokoju obok, słuchaj może ci coś przynieść.? - powiedział chłopak pięknych blond włosach, błękitnych oczach i śniadej karnacji.
- Hej, ja jestem Jennifer. Nie trzeba mi niczego, albo nie trzeba dobrej pogaduchy. - powiedziałam.
- A więc...
- A więc, jestem masakrycznie zdołowana.
- To widać. - uśmiechnął się.
- No wiem. - powiedziałam.
- Opowiadaj.
- Zranił mnie jeden gościu.
- Co za dupek. - powiedział.
- Wcale nie, to jest Just... - przycięłam się.
- Just...Coś dalej.
- Bieber, ale nikomu, buzia na kłódkę.
- Spoko, ale ty się z nim znasz.?
- No tak, tylko słyszałam jak rozmawiał z jakimś tam Christianem o mnie, że Jus, chce mnie wykorzystać i w ogóle.
- Na pewno nie...
- Ale..
- Nie ale... Bo widzisz.. Ja też go znam. To jest gościu nieobliczalny, ale jest strasznie wrażliwy. Nikogo nie zrani.
- Ale mnie zranił.
- Słyszałaś całą rozmowę.
- Nie, uciekłam.
- No właśnie. Justinowi jak na tobie zależy to jutro tu przyjdzie.
- Ale on mnie nie znajdzie.
- Jak kocha to znajdzie, mówię ci jest zdolny do wszystkiego
- Wierzę ci.
- To dobrze muszę lecieć. Miło się rozmawiało, ale już dochodzi 1:00 w nocy idź spać, odpocznij. - powiedział dochodząc do drzwi.
- Dzięki Marcus.
- Wybacz Justinowi, mówię ci to dobry chłopak.
- Spoko, pa.
- Dobranoc. - uśmiechnął się i wyszedł. Po pięciu minutach przebrałam się w piżamkę i od razu zasnęłam...

środa, 31 sierpnia 2011

Rozdział 4. - No i co teraz będzie.?

Zjechaliśmy windą na dół. Ann, Scootera, Kenne'go i chłopaka mojej kuzynki jeszcze nie było.
- Musimy czekać, prawda.? - zapytała Jenny z nadzieją, że wcale tak nie będzie.
- Jeżeli nie chcesz czekać, to pojedziemy sami, a oni do nas po prostu dojadą, ok.?
- Dobra, jeżeli tak uważasz.
- No to chodź, mała. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek

Jennifer.:

Jeszce do tego mnie objął, nie mogłam wytrzymać, noo... Wyszliśmy przed hotel, wsiedliśmy do samochodu, który stał przed budynkiem.
- To jak, jedziemy.? - zapytał Jus, patrząc mi prosto w oczy, kiedy byliśmy na swoich miejscach. Tonęłam w jego boskich, czekoladowych oczach.!!
- Jus, musisz mi patrzeć w oczy.?
- Ale jak.? - Tak.? - zrobił to jeszcze raz.
- Nie rób tak więcej. - powiedziałam
- Ale, dlaczego.? - przygryzł wargę.
- I tak też nie rób. - powiedziałam lekko rozbawiona, ale próbowałam to jak najbardziej ukryć.
- Ale czemu, noo.?
- Bo tak, jedźmy, bo się spóźnimy,
- O.k - ruszyliśmy. Jus cały czas patrzył przed siebie, po za malutkimi przerwami, które robił sobie co jakieś 3 do 5 sekund, aby na mnie patrzeć.
Rozbawiło mnie to, dlatego też uśmiechałam się.
- Nie rób tak. - powiedział Jus, kierując wzrok w moją stronę.
- Ale jak.?
- Nie uśmiechaj się.
- Ale czemu.?
- Chcesz wiedzieć.?
- Chcę, a co.? - uśmiechnęłam się podstępnie.
- To jeszcze dziś się jeszcze dowiesz. - powiedział uśmiechając się łobuzersko. Zawrócił samochód w stronę hotelu.
- Co ty robisz.?
- Dowiesz się w swoim czasie. - powiedział.W ciągu 30 minut dojechaliśmy. Weszliśmy pośpiesznie do niego.
Wjechaliśmy windą na piętro, gdzie mięliśmy swoje pokoje.
- Weź walizkę i trochę ciuchów.
- To ja ma walizkę i trochę ciuchów.?
- Nie to pokojówek, wiesz.? - powiedział.
- Czyli, że mam, dobra, to wezmę. - rozeszliśmy się do swoich pokoi. Na szczęście byłam spakowana. Musiałam tylko jeszcze spakować kosmetyki. I gotowe.
Weszłam na korytarz.
Jus już był/.
- Chodź za mną, albo nie...daj walizkę.
- Ale...
- Nie ale... tylko daj mi walizkę.
- Ale ona jest na kółkach.
- No to co, daj.
- Ok.
Wręczyłam mu swoją walizkę. Znowu wyszliśmy przed hotel. Wsiedliśmy do auta. Jechaliśmy w stronę mojego domu.
- Tu praktycznie mieszkam. - wskazał pacem Bieber dwa domy od mojego.
- Aja tu...
- O ja cię... To ja już wiem, dlaczego ja cię kojarzę... Z tej ulicy...Stąd... - stanęliśmy przed moim domem.
- A ja cię kojarzę... Czekaj, czekaj, zaraz sobie pewnie przypomnę...
- To ty nie znasz Pana Wielkiego Biebera Gwiazdora... - powiedział uśmiechając się, a jednocześnie maskując uśmiech, żeby wyglądał na bardziej "obrażonego".
- Poznałam go 2 dni temu, a do tego czasu kojarzyłam go tylko z telewizji.
- No niech ci będzie. - powiedział.
- Dlaczego stanęliśmy.? - zapytałam.
- Zaczekaj tu na mnie.
- Spokoo.

Justin:

Wysiadłem z samochodu. Poszedłem w stronę domu Jenn. Delikatnie uchyliłem otwarte drzwi w jej domu. Wszedłem do środka.
- Dzień dobry.! - powiedziałem rozglądając się po domu. Zobaczyłem kobietę w kuchni siedzącą nad gazetą i popijającą kawę. Kobieta zwróciła głowę w moją stronę.
- Justin Bieber, tak.? - trochę mnie zaskoczyła.
- Tak to ja miło mi panią poznać, mam do pani kilka pytań co do pani córki Jennifer. - powiedziałem grzecznie.
- Proszę pytaj, może się czegoś napijesz.?
- Nie, nie dziękuję spieszę się.
- Dobrze, to usiądźmy w salonie, dobrze.?
- Dobra. - powiedziałem. Przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie.

Jennifer.:
Strasznie mi się nudziło w samochodzie "Pana Wielkiego Biebera Gwiazdora". Włożyłam w uszy słuchawki od telefonu i włączyłam muzykę na fulla. Zamknęłam oczy. "Baby, baby, baby, ooh.!" Nuciłam.
Siedziałam i siedziałam, chyba z pół godziny.
- Hej, mała.Już jestem.!
- Już jesteś.?, Nie było cię wieczność.!
- Miałem kilka spraw do załatwienia.
- Kilka.?!
- Tak. Jedziemy. Za niecałe pół godziny będziemy w połowie drogi. - powiedział wsiadając do samochodu.
- Spoko., a gdzie jedziemy.?
- Zobaczysz, za niedługo ci powiem, a jak nie, to dowiesz się w swoim czasie.
- Dobra, ale mam jeszcze jedno pytanie, zanim ruszymy.
- Wal, śmiało.
- Czy ty nie możesz, chociaż raz usiedzieć na jednym miejscu.? Znam cię 2 dni i jak na razie nie usiedliśmy na trochę i nie pogadaliśmy.
- Ło, ło, ło.
- No tak, pa za tym kinem, horrorem.
- No.! Ale zrozum, Jenny, że ja chcę spędzać jak najwięcej czasu z tobą. Traktuję cię jak... - chwila ciszy, zastanowienia i skupienia... - przyjaciółkę. - wycedził przez zęby.
- Ja ciebie też traktuję jak przyjaciela, ale...
- Nie, alee... Bo jak będziemy na miejscu to problem z niknie i będziesz szczęśliwa. Zaufaj mi, proszę...
- Noo...
- Proszę... - powtórzył, spojrzał mi prosto w oczy.
- No dobra, jedźmy.
- No to, to rozumiem.! - powiedział zadowolony. Ruszyliśmy. Przez całą drogę się nie odzywał.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział po 30 minutach jazdy.
- A gdzie jesteśmy.?
- Na lotnisku.
- Jus, ale ja mam szkołę, to po pierwsze, a po drugie, to musiałeś wydać fortunę na jaki kolwiek lot do... - gdzie my w ogóle jedziemy, to znaczy lecimy.
- Zobaczysz.A więc. Po pierwsze, ty masz wakacje, zaczęły się jakieś dwa tygodnie temu. A po drugie, dla ciebie wszystko... - uśmiechnął się zawadiacko. Chodź.! Pociągnął mnie za rękę.
- Jus, walizki.
- Aaaa, no tak... - klepnął się ręką w czoło - Kenny, weź, proszę nasze walizki. - zwrócił się do ochroniarza.
- Mamy ochroniarza.? Dlaczego mi nie powiedziałeś.?
- Bo wiedziałem, że jak powiem, to nie będziesz chciała jechać.
- Dobra, chodźmy już.
- No dokładnie, tak. - poszliśmy. Rozprawiono nas w dwie godziny, bo było bardzo dużo osób i wielka kolejka. Mogliśmy wejść do samolotu. Zajęliśmy miejsca obok siebie. Przez 45 minut nie odzywaliśmy się. W końcu JB spojrzał mi głęboko w oczy.
- Jesteś piękna Jenn, wiesz.? - powiedział półszeptem głaskając mój policzek palcem.
- Słucham.?
- Już nic. - usiadł prosto. Widziałam ból w jego oczach. Podparł głowę na rękach.Po piętnastu minutach oparł się o siedzenie i zasnął. Patrzyłam na niego cały czas.
- Uwielbiam cię. - powiedziałam szseptem.
- Ja ciebie też. - uśmiechnął się przecierając oczy. Przytulił mnie czule.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Rozdział 3. - Cały dzień z tobą...

O 7:00 rano obudził mnie budzik, który zapomniałem wczoraj wyłączyć. Jenny jeszcze słodko spała. Miałem cholerną ochotę położyć się do łóżka, przytulić ją czule i pocałować ciepło w sam środek ust. O.k, co by tu zrobić...
Dobra.
Ubrałem się w czarne rurki, fioletową koszulkę, fioletowe skaty i fioletową czapkę. Umyłem zęby i poszedłem na dół. Wziąłem twarożek na słono, pomidory, kawę zbożową i bułki. Wjechałem pustą windą do góry i poszedłem do pokoju. Jenn spała. Postawiłem śniadanie na stole. Wziąłem iPhona dostałem 3 sms. Od mamy. Nawet nie czytałem. Od razu usunąłem. Spojrzałem na zegarek. 10:00. Ale ten czas szybko leci. Jennifer tak słodko spała, że nie za bardzo chciałem ją budzić.
- Mała wstawaj. - szturchnąłem ją lekko. Jenny miała na swojej pięknej twarzy szeroki miły uśmiech. Lekko otworzyła oczy. - Dzień dobry - powiedziałem półszeptem.
- Hej... - powiedziała przeczesując palcami moje włosy. Nagle tak jakby Jenn się ocknęła. - Co ja tu robię.?! - gwałtownie usiadła na łóżku. - Czy my..
- Nie, ty zasnęłaś, kiedy mięliśmy pogadać u mnie w pokoju, a ja poszedłem na kanapę.
- Aha. - powiedziała.
- Jak się spało.?
- Fantastycznie. - odpowiedziała Jenn z przywróconym uśmiechem.
- Mam dla pani pyszne śniadanko, co pani na to.
- A pani na to jak na lato, a czy pan zje ze mną.?
- Jak pani sobie, życzy, ale mam do pani jedną wielką prośbę skończmy to, bo to durnie brzmi.
- No, masz rację. To co jemy.? - Jenny zmieniła temat.
- Twaróg na słono, do tego pomidorki i kawę zbożową pasuje.?
- No jasne.
- To poczekaj zrobię ci kanapkę.
- O.k. - powiedziała i położyła się wygodnie i przykryła kołdrą.  Zrobiło się strasznie duszno, a po za tym nie umiem robić kanapek i przy tym się nie uciapać, więc zdjąłem bluzkę i w tym właśnie momencie Ann weszła bez pukania do pokoju.

- Aaaaa.! - pisknęła Ann.
- Ann, co ci jest.?
- Wy razem spaliście.? - zapytała szeptem, żeby nikt nie usłyszał Ann stojąc w szlafroku na korytarzu.
- Ty jesteś nie normalna Ann.? - Jenn zerwała się na równe nogi. Zrobiła taką słodką minę. Po jednym dniu...kochałem ją... na prawdę
- Dobra, już nic nie mówię, zaraz jedziemy do kina na komedię romantyczną i później idziemy na horror, taki dzień kinowy, idziecie.?
- Spojrzałem na Jenny, która lekko skinęła głową na "tak" trzymając poduszkę w rękach. Ann sobie poszła, kiedy odpowiedziałem jej, że pójdziemy.
- Wiesz, chyba straciłam apetyt. - powiedziała.
- O.k jak chcesz. - powiedziałem.
- Wiesz, twoje łóżko jest wygodniejsze od twojego.  - powiedziała Jenn i zaczęła skakać.
- Mogę się dołączyć.? Uwielbiam skakać po łóżkach.
- Chodź. - powiedziała Jenn. Wszedłem na łóżku. Jenny zaczęła mnie bić poduszką. - Wojna na poduszki.! - krzyknęła. Biliśmy się na poduszki przez dobre 15 minut dopóki nie spadłem z łóżka.
- Jus, nic ci nie jest.? - spytała przerażona Jenn. Nie wytrzymałem zacząłem się śmiać i łaskotać Jenny.
- STÓJ, to łaskocze.! - krzyczała przez śmiech. Po 10 minutach przestałem.
- Która godzina.? - zapytała Jenny poprawiając włosy, które leciały jej do oczu.
- 13:00.
- Musimy się szykować. - powiedziała. - Pójdę do mojego pokoju i się przebiorę spotkamy się w korytarzu, o.k?
- Dobra, do zobaczenia. - pocałowałem ją delikatnie w policzek obejmując ją ramieniem w talii.
- Jus...
- Ale, co.?
- Chcę się iść przebrać.
- Dobra, ale szybko, bo wiesz... Z czasem się stęsknię. - spuściłem głowę, co chwilę patrząc jak zareaguje. Zaśmiała się i wyszła. Za jakieś 5 sekund wróciła.
- Łooo, szybka jesteś. - powiedziałem.
- Nie szybka, zobacz, co znalazłam. - pokazała mi gazetę i na pierwszej stronie, nie było nic innego jak my łaskoczący się obok basenu w ogrodzie i zdjęcie z rana kiedy Jenny przeczesywała mi włosy słodko się uśmiechając.
Zdenerwowałem się potwornie.

Jennifer


- Boże, nawet w swojej sypialni nie można mieć prywatności. - powiedział Bieber. Nawet jak był zły, to był słodki.
- Spójrz na nagłówek. - powiedziałam zdenerwowana. - spojrzał, a oto nagłówek: "Justin Bieber z nową dziewczyną.? Kto to taki.?" A na dole. " Ciekawe, za ile nam ją przestawi..."
- Co za szmaty, dziwki, padalce... - przeklinał pod nosem Jus.
- Nie denerwuj się tak, to tylko kilka zdjęć i tylko jedna gazeta. -pocieszyłam Biebera, chociaż sama nie byłam przekonana.
- Możeee. - powiedział Biebs. Wszedł na internet z iPhona. - Naprawdę.?! - powiedział "podirytowany" pokazując mi komórkę. A w niej pełno fotek i w ogóle... - No, niccc. Trzeba żyć dalej... - powiedział.
- Dobraa, to ja idę się umyć i ubrać. Spotkamy się w korytarzu, tak jak wcześniej ustalaliśmy.
- O.k. - znowu mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Ekhem.!
- To tak, po przyjacielsku. - powiedział. Bez słowa, tylko z szerokim uśmiechem wyszłam z pokoju Biebera. Poszłam do swojego. Wzięłam zimny prysznic, umyłam głowę i ubrałam czarne rurki, koszulkę w kolorze nude i na to czarną marynarkę. Do tego czarne dodatki i szpilki na platformach. Wypudrowałam twarz, umalowałam rzęsy  +  cienie do powiek. Wzięłam czarną kopertówkę zapakowałam telefon, chusteczki i portfel.
Wyszłam Bieber już czekał na miejscu gdzie się umawialiśmy.
- Czeeeeść.! - podbiegł do mnie przytulił, obkręcił w okół siebie i pocałował w policzek - Pięknie wyglądasz. - powiedział Bieber.
- Dziękuję, która godzina.?
- Jest 18:00. - Aha, dobrze wiedzieć. Długo na mnie czekasz.?
- Nie jakieś 10 minut.
- Nie.? - zapytałam.
- Na prawdę, nie.
- Aha. - powiedziałam i poszłam szybciej.

Justin.:

Zostawiła mnie samego. Przez 2 minuty satłem zastanawiąc się o co jej chodzi. Pobiegłem za nią. Dogoniłem ją kiedy wchodziła do windy.
- O co ci chodzi.?
- O nic, chciałam zobaczyć, czy pójdziesz za mną. Widzisz teraz mam pewność, że mnie lubisz. - uśmiechnęła się.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Rozdział 2. - Naprawdę tak myślisz.?

Przewracałam się z boku na bok. Dosłownie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Usłyszałam ciche, delikatne pukanie. Podeszłam do drzwi, uchyliłam je lekko. Zza nich wychylał się Bieber w samej koszulce.
- Przeszkadzam.?
- Nie. Nie mogłam zasnąć.
- Ja też, dlatego przyszedłem.Idziesz się gdzieś przejść.?
- A która godzina.?
- 3:00
- Dobra, to chodź, tylko się ubiorę Ok.?
- Spoko, ja też idę, czekam na ciebie w korytarzu - powiedział Biebs z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Dobra, ja za 5 minut będę gotowa - powiedziałam
- O.k, to do zobaczenia. - wyszedł. Zerwałam się z łóżka, O.k, w co by się tu ubrać... Dobra, już wiem. Czarne rurki, siwa bluzka + czarne dodatki. Poszłam szybciutko do łazienki, ubrałam się, podkręciłam włosy i byłam gotowa. Wyszłam na korytarz.Justina jeszcze nie było, więc oglądałam obrazy czekając na niego...

Justin.:

Starałem się wyjść z pokoju jak najciszej. Zauważyłem Jenn stojącą tyłem do mnie i oglądającą obrazy w lekko oświetlonym korytarzu. Miałem do niej podejść, ale pomyślałem , że nie będę jej przeszkadzać. Z drugiej strony nie tylko to mnie zatrzymało... Stałem i przyglądałem się jej idealnym kształtom i pięknym długim falującym się ciemnym włosom, którymi co jakiś czas potrząsała, ponieważ  lekko jej przeszkadzały. Tak. Tak, doszedłem do wniosku, że szczególnie to mnie zatrzymywało. Byłem gotowy podejść do niej, objąć ją w talii i delikatnie musnąć jej policzek. Niewiele myśląc dałem krok w stronę Jenn. W głowie miałem milion myśli. Nie. To jednak trochę za wcześnie. Jeszcze pomyśli, że ja szukam dziewczyny tylko do jednego... Zatrzymałem się i cofnąłem się w tył.


Jennifer:

Miałam wrażenie, że ktoś mnie ogląda od tyłu. Po prostu czułam wzrok na moim ciele. Cały czas byłam bardzo podekscytowana tym, że poznałam samego JB. Mojego idola i idola wielu nastolatek. Chociaż musiałam to ukrywać, bo większość się z tego śmiała, że słucham Justina Biebera. Tylko Ann wiedziała o tym i doskonale domyśliła się kogo zaprosić na moje urodziny. Nie chciałam wrzeszczeć jak fanka, bo z jednej strony nią przestałam być dzięki moim kumplom, ale i tak po tajemnie, po cichutku go słuchałam. Podoba mi się i to bardzo. Ciemne blond włosy, piękne czekoladowe oczy i do tego wszystkiego ten uśmiech. Chciałabym bardzo, żebyśmy się do siebie zbliżyli, ale pewnie Jus, tylko obiecał Ann, że się mną zaopiekuje, trochę popodrywa, żebym czuła się fajnie w moje 15 urodziny i pewnie później bańka pryśnie...

Justin.:
Kurde, tak denerwowałem się jak cholera, bo wiedziałem, że jestem nieobliczalny i jestem w stanie zrobić wszystko, a tego bym na prawdę nie chciał. No nic... Podszedłem do niej i...

Jennifer:

Poczułam lekkie stukanie w ramię. Odwróciłam się. To był Justin.
- Hej. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i powtarzałam cały czas w myślach. "Tylko nie zrób nic głupiego, tylko nie zrób nic głupiego". Miałam ochotę pocałować go prosto w usta, ale wiedziałam, że nie chce tego, po prostu czułam, ale i tak modliłam się, żeby źle czuć.
- Hej. - odpowiedział Jus. - muskając delikatnie mój policzek.
- Czy mi się wydaje czy nie widzieliśmy się tylko przez jakichś 20 minut.? - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy, ale miałam wrażenie, że widać moje zdenerwowanie.
- Dla mnie to cała wieczność... - 3 sekundy ciszy - Przeprasz...
- Nic nie szkodzi.- przerwałam mu w momencie, w którym patrzył mi prosto w oczy. Spuściłam wzrok.

 Justin:

Jest taka piękna, o mój Boże...Ten uśmiech...
- To gdzie idziemy.? - zapytała Jenn jednocześnie zmieniając temat.
- Tutaj na dole jest takie mini kino, pójdziemy.?
- Jasne, a na co.?
- Na co chcesz.?
- Nie wiem, chodź zobaczymy co można obejrzeć.
- O.k - powiedziałem. Szliśmy na dół schodami (To było w piwnicy) było na prawdę świetnie. Żartowaliśmy, śmialiśmy się i w ogóle. Ta dziewczyna jest super.!

Jennifer:

Jus przyglądał mi się strasznie dziwnie. Tak tajemniczo i zarazem tak uroczo. Powodowało to, że motylki w brzuchu się odezwały. Doszliśmy.
- To tutaj. - powiedział Jus.
- Świetnie, to co oglądamy. Może jakiś horror co.? - uśmiechnęłam się.
- Dobry pomysł, to ja skocze po coś do picia, a ty weź płytę i włóż do DVD.
- Okay.
- Dobra to zaraz będę.
- Spoko. - poszedł. Teraz zostało mi wybieranie filmu. Podeszłam do regału na płyty. Okay...
Kino akcji...
Fantasty...
Komedie romantyczne...
Romanse...
O są horrory... Tylko jaki... Było ich mnóstwo i na dodatek ciemno w pokoju. Jeżeli można by to nazwać pokojem. Była to ogromna piwnica ładnie przystrojona., miękka kanapa i telewizor na całą ścianę, no i oczywiście wielki regał na płyty i DVD i video.
-Jestem.! - oznajmił szeroko uśmiechnięty Justin z miską popcornu i coca colą w rękach.
- Jaki film. Może "Droga bez powrotu 4." .?
- Jak chcesz, to bierz.
- Okay. - wzięłam film i włożyłam do DVD. Zaczęliśmy oglądać. Film był super, ale bardzo straszny, a zwykle miałam tak, że na horrorach się bałam i piszczałam.
- Ej mała, jak chcesz to możemy zmienić ten film na inny. - powiedział Justin widząc moje przerażenie w oczach i na twarzy.
- Chyba horrory są po to, że by się bać. - uśmiechnęłam się szeroko i akurat w tym momencie była bardzo drastyczna scena, że aż wtuliłam się mocno w klatkę piersiową Justina.
Pachniał tak ładnie...
Otrząsnęłam się i usiadłam normalnie. Justin poszedł i zaświecił światło.
- Chodź, pójdziemy, przebierzemy się w piżamki i pójdziemy do mojego pokoju i chwilę pogadamy jak nie możemy zasnąć.
- No nie wiem. - powiedziałam z zawahaniem.
- Nic sobie nie myśl, nic ci nie zrobię nie bój się.
- No dobra, to chodźmy. - powiedziałam. Poszliśmy na swoje piętro, poszłam się przebrać w piżamę i lekko zapukałam do pokoju Biebera.
- Proszę.! - krzyknął zza drzwi. Weszłam. Justin był jeszcze ubrany, siedział na fotelu, grzebał coś w iPhonie, i popijał sok pomarańczowy.
- Jeszcze nie w piżamce.? - zapytałam.
- Już idę się przebrać. - wyłączył telefon i poszedł do łazienki.

Justin:

Poszedłem do łazienki zostawiając Jenny samą w pokoju. Wszedłem pod prysznic i puściłem na siebie strumień lodowatej wody. Później umyłem zęby i ubrałem się w długie dresowe spodnie i pomarańczową koszulkę z długimi rękawami. Wyszedłem.
- Hej Jenny, przy... - podniosłem głowę. Jenny słodko spała na moim łóżku. Przykryłem ją kołdrą...
Poszedłem na kanapę.
Byłem tak zmęczony, że usnąłem nawet nie wiem kiedy...

sobota, 13 sierpnia 2011

Rozdział 1. - Niespodzianka.!

- Dzień dobry.! Jest Jenn.? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Była 7:00 rano, ciekawe, co się stało... Szybko zerwałam się z łóżka założyłam szlafrok i pomknęłam na dół, zanim mama zdążyła coś odpowiedzieć.
- Hej, Ann.! - pisknęłam i podbiegłam do niej. Mama chyba pomyślała, że nie chce nam przeszkadzać i poszła do pokoju oglądac telewizję.
- Hej, skarbie.! - przyjaciółka pocałowała mnie w policzek.
- Yy... Pali się coś.? - spytałam drapiąc się po głowie.
- Jeszcze nie... - wyszczerzyła się.
- To możesz powiedzieć, o co ci chodzi.?
- Ubieraj się idziemy na zakupy. Jeszcze jedno. Nie powiem ci kto to i po co, uprzedzam pytanie nie powiem co kombinuję. Zadam ci pytanie, a ty odpowiesz bez wiedzy, którą przed chwilą wymieniłam ok.?
- Jasne, spoko.
- Mogę przyprowadzić mojego kuzyna.?
- Dobra. - odpowiedziałam bez zawahania.
- Uff, odetchnęłam z ulgą, bo byś nie podarowała sobie, jakbyś odmówiła.
- Powiesz mi kto to.?
- Nie. Chodź, ubierz się i idziemy na zakupy, ja stawiam.
- Ok.
- Dobra, to ja tu czekam.. - poinformowała mnie Ann.
- Zgoda. - powiedziałam.
Pobiegłam do pokoju, wzięłam ciuchy, poszłam do łazienki, umyłam się, ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, które znalazłam.
Wyprostowałam włosy, pościeliłam łóżko, wzięłam torebkę, jeszcze lekki makijaż, perfumy, wzięłam kasę i telefon. Byłam gotowa.
Szybko zeszłam po schodach.
Mama jakby wiedziała, co zaraz zrobię nawet na mnie nie zwróciła uwagi. Wyszłam przed dom, gdzie czekała Ann.
- Jał, nowy rekord.?
- Ile.?
- 7 minut 23 sekundy.
- Tak, to nowy rekord. - stwierdziłam udając rozmyślanie.
- Chodź, jedziemy, oczywiście ja cię zawiozę, bo... dostałam prawko.!!
- Ooo, to wsiadam.- wsiadłam w samochód Ann, na miejscu pasażera.Pojechałyśmy do centrum.
- Chodź, najpierw wybierzemy sukienkę.
- Dobra, a mogę wiedzieć...
- Nie. - przerwała mi Ann.
Zanim wybrałyśmy odpowiednią sukienkę zeszło 4 godziny. W końcu wybrałyśmy właściwą kieckę. Później poszłyśmy po buty. Przymierzyłam ze 20 par. Wybrałam buty pasujące do kiecki. Przez następne 2 godziny wybierałyśmy strój kąpielowy. Zjadłyśmy obiad, a później poszłyśmy na manicure, pedicure, make-up, fryzjer. Wszystko na koszt Ann.Dochodziła 19:00.
- Teraz pojedziemy do mnie. - powiedziała przyjaciółka, kiedy byłyśmy w drodze do domu.
- Ok.
- Ty na prawdę nie wiesz, jaki dziś mamy dzień.?
- Yy... Sobota.?
- No tak, ale jaka okazja.?
- No... Przyjaciółka zabrała mnie do sklepu, kosmetyczki i fryzjerki.
- Dobra, widać, że ty masz tam samą pustkę. - powiedziała.
- Może.. - odpowiedziałam z uśmiechem. Dojechałyśmy. Ann, wstawiła samochód do garażu i weszłyśmy do domu. Poszłyśmy do jej pokoju. Ja poszłam do łazienki się przebrać, a Ann została i wybierała swoje ciuchy. Zastanawiałam się, po co to wszystko. Zrobiłam to co Ann mi kazała. Ubrałam przepiękną różową sukienkę, do tego fioletowe buty i czarna torebka.

- Gotowa.? - zapytała Ann.
- No.. prawie, tylko jeszcze suwak przy sukience muszę zasunąć. - odpowiedziałam trudząc się przy cholernym zamku.
- To szybko, bo nie ma czasu.! - krzyknęła.
- Ale po co ta cała szopka z ubraniami.? - zapytałam
- Tak dla jaj. - powiedziała ironicznie Ann.
- Dobra już więcej nie pytam.
- No, to szybciutko.
- No już zasunęłam.
- Wychodź, bo muszę cię zobaczyć.
- Dobra, dobra. - Tak jak Ann kazała wyszłam z łazienki.
- No, no laseczko, teraz bez słowa, po cichutku idziesz ze mną.
- O.k. - odpowiedziałam.Ann złapała mnie za rękę i poprowadziła mnie do garażu. Kazała mi wsiąść do auta, wzięła kluczyki i jechałyśmy.
- To tutaj. - powiedziała przyjaciółka po godzinie ciszy. Stanęłyśmy przed ekskluzywnym hotelem.Weszłyśmy do środka. Było ciemno, w recepcji było zgaszone światło, goście się nie krzątali po hallu. Może to dlatego, że była 21:00, ale chyba ludzie o tej godzinie nie śpią.
- I po co mnie tu przyprowadziłaś.? - kiedy to powiedziałam odbiło się echo.
- Zobaczysz. - odpowiedziała. Odwróciłam się w stronę drzwi, bo byłam gotowa do wyjścia. Ann, gdy to zobaczyła szybko zaświeciła światło. Usłyszałam wielki huk, gwizdanie gwizdków, urodzinowych, krzyk śpiew i w ogóle, stałam jak osłupiała. Kiedy to wszystko ucichło wszyscy krzyknęli chórem.
- Wszystkiego najlepszego.! - była masa ludzi, tych co znam, dużo sławnych, na których widok miałam ochotę piszczeć. Ludzie zrobili przejście i na samym końcu "tunelu" zobaczyłam scenę, a na niej Biebera.!!
- To mój kuzyn. - powiedziała Ann, która szła za mną krok w krok.Justin zaczął śpiewać happy birthday, a ja zaczęłam płakać. Kiedy skończył powiedział.
- To dla ciebie mała. - wskazał na mnie palcem. Ja uśmiechnęłam się szeroko, a łzy szczęścia spływały mi po policzku. - Chodź na scenę, zaśpiewasz z nami.- odważnie, bez zawahania weszłam na scenę.- Jak masz na imię.? - zapytał Justin.
- Jennifer.!! - wszyscy krzyknęli chórem.
- Ooo, jaki piękne imię. - znowu się uśmiechnęłam. Justin pocałował mnie w policzek na przywitanie, usiadł koło mnie na krześle.
- Ja jestem Justin, mów mi Jus. - kiwnęłam głową na "tak" - Zaśpiewamy "My Favourite Girl", O.k.?
- Dobrze. - coś w jego oczach powodowało, że cały czas się uśmiechałam. jus cały czas patrzy mi przeszywająco w oczy. Menager Justin'a podał mi mikrofon i zaczęliśmy śpiewać. Poszło na fantastycznie. Kiedy skończyliśmy poszliśmy z Justinem, Ann i jej chłopakiem do stolika, na którym stało jedzenie i picie. Rozmawialiśmy o wielu rzezach, ale Justin cały czas patrzył w moje oczy.
- Są brązowe. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Ale co.?
- No czy, są brązowe. - powiedziałam.
- Nie, bardzie czekoladowe... - stwierdził.
-  Jaki smak.?
- Mleczny.
- Aha... - spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Zatańczysz.? - zapytał Justin, kiedy zaczęła się wolna piosenka.
- O.k. - odpowiedziałam. Stanęliśmy na środku parkietu i zaczęliśmy się bujać w rytm muzyki. Justin położył mi ręce na biodrach, a ja nie pewnie zarzuciłam swoje na jego szyję. Patrzyliśmy na siebie przez całą piosenkę, czyli jakieś 5 minut. Później piosenka zmieniła się na szybsza
- Pokazać ci coś.? - zapytał Jus.
- Mhm. - odpowiedziałam lekko się wahając.
- To chodź. - pociągnął mnie delikatnie za rękę. Wyszliśmy przed hotel. Później poszliśmy za budynek, gdzie stał ogromny basen. Justin podniósł mnie zdjął mi buty i zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam się dźwięcznie śmiać.
- Niee.!! Proszę niee.! - krzyczałam śmiejąc się na przemian.
- Nie.?! Czyli wolisz drugą opcje. - powiedział rozbawiony Biebs.
- Taak, ale puść mnie, proszę.!!
- Na pewno.? - Bieber na chwilę przestał mnie łaskotać.
- Tak, zdecydowanie wybieram drugą opcję. - odpowiedziałam śmiejąc się i patrzą chłopakowi prosto w oczy.
- Jesteś pewna.? - znowu zaczął mnie łaskotać.
- Jestem pewna na 100%.
- To uważaj.! - krzyknął i wrzucił mnie do basenu.
- W sukience.?! - nie wiem dlaczego, ale nadal się śmiałam i nie zamierzałam przestać. - Uważaj, bo się zemszczę.!
- Haha, ciekawe jak. - powiedział Bieber stając na skraju basenu. Szybko przypłynęłam do drabinki wyszłam z wody i przybiegłam do Justina. Biebs zaczął uciekać. Dogoniłam go. Chciałam go przewrócić, ale się nie dał. Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie do siebie. Przytulił i zaczął się kołysać, ja wykorzystując moment zaczęłam go łaskotać. Śmiał się w niebo głosy. Potknęłam się o coś i upadłam i za mą Biebs. Justin leżał na mnie i łaskotał mnie.  Nagle bańka prysła...  Flesze zdjęcia, paparazzi, pytania, tłum fanek, takie nagłe ogłuszenie...
Boże, było tak fajnie, a tak nagle wszystko do niczego, co za...
- Kur... de - powiedział Bieber
- Bieber.! - krzyknęłam kiedy paparazzi zaczęli się dopytywać i w ogóle. Byłam cała mokra włącznie z sukienką...
- Uważaj.! - Justin wziął mnie delikatnie za rękę. Szliśmy w stronę hotelu.
- Olej ich. - powiedział z uśmiechem. Stanęliśmy.
- Czy wy mi chcecie zniszczyć życie.?! Na prawdę.?! Nie mogę mieć troszkę swojej prywatności.? Wygląda na to, że nie... Dziękuję, skończyłem. - powiedział. - Chodź Jenny. - Wow pierwszy raz ktoś do mnie powiedział Jenny, kiedy to usłyszałam przeszedł mnie lekki dreszcz.Weszliśmy do hotelu. Dziwnie się czułam kiedy trzymał moją dłoń. Spojrzałam na Justin, a on na mnie, później spojrzałam na nasze dłonie. Parsknęliśmy śmiechem. W hallu wszyscy dobrze się bawili, a reszta... A reszta się leżała pod stołem, a jeszcze inni palili prochy. Miałam dosyć.
- Idziemy jeszcze potańczyć.
- Wiesz, bardzo chętnie, ale ja nie mam teraz ochoty.
- Ja z resztą też. - chodź, idziemy do swoich pokoi.
- To my mamy tu swoje pokoje.?
- No, to Ann ci nie powiedziała.?
- Nie, ona nic mi nie chciała powiedzieć, a nie wiesz który jest mój.?
- Z tego co się orientuję, to chyba ten najlepszy, bo to w końcu solenizantka.
- To, który z pokoi to ten "najlepszy"?
- Yyy... 303.
- Aha, to na którym piętrze.?
- Na 4.
- Aa... dzięki. A który ty masz.?
- Ja, poczekaj, sprawdzę... - wyjął kartę do pokoju.
- Ja mam 302.
- Oooo, co za zbieg okoliczności, prawda.
- Noo. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jus, wytłumacz mi jedno.
- Tak, słucham.?
- Dlaczego ty się ze mną zadajesz.?
- Fajna z ciebie dziewczyna, ładna miła, rozsądna, sympatyczna i w ogóle.
- Nie wierzę.
- Za niedługo uwierzysz.
- Tak w ogóle, to dlaczego my wchodzimy po schodach.? - zapytałam.
- Tak jest dłużej, i można porozmawiać.
- Oooo, tak faktycznie nie pomyślałam o tym. - powiedziałam. Justin się zaśmiał. Doszliśmy na nasze piętro. Za niedługo był nasze pokoje. Jus, miał pokój na przeciwko mnie.
-To tutaj. - powiedziałam zatrzymując się przy swoim pokoju.
- Było fajnie, dzięki.
- Ty dziękujesz, Jus, to ja powinnam dziękować i to jak, było super i nie wierze, że chciałeś tak po prostu ze mną gadać i w ogóle. Myślałam, że tacy jak ty chcą tylko mieć w okół siebie same sławy, nie myślałam, że zechcą rozmawiać z prostymi osobami.
- No widzisz jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Dzięki za ten wieczór, to były najfajniejsze 15 urodziny jakie w życiu przeżyłam.
- Nie ma za co, a tak po za tym, to myślałem, że ty i Ann jesteście z jednego roku.
- Nie Ann jest ode mnie starsza o rok.
- A tu ci niespodzianka.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- wyszczerzyłam się. Jus pokazał język jak pięcioletni chłopczyk.
- Dobranoc mała.
- Dobranoc duży. - obróciłam się do drzwi i jeszcze raz luknęłam na Justina myśląc, że tego nie zauważy, ale chyba widział, bo uśmiechnął się. Weszłam do środka pokoju, był mega. Poszłam do łazienki się umyć i przygotować do snu. Założyłam Za dużą bluzkę i krótkie obcisłe spodenki. Położyłam się na łóżku, ale nie mogłam zasnąć...